15 czerwca 2016

Moebius: Empire Rising

Tytułowy Moebius nie jest (jak można by mylnie pomyśleć) bohaterem gry. Moebius był niemieckim matematykiem, który stworzył pojęcie wstęgi Moebiusa. Wstęgi, która fizycznie istnieje w trzech wymiarach, sama będąc dwuwymiarową, a ponadto posiadając tylko jedną stronę. Ale koniec już tych naukowych dywagacji - krótko mówiąc filozofia wstęgi jest następująca: wszystko co istnieje teraz, było już kiedyś i wróci ponownie w przyszłości. Tematyka ta (zataczanie koła czasu w czwartym wymiarze) jest również tłem fabularnym gry.







Rozgrywka zaczyna się w sposób nietypowy, bo komiksem. Buduje on niesamowicie napięcie. Niby kilka scen, jednak zupełnie się w niego wciągnęłam. Ukazuje nam on przeszłość głównego bohatera – Malachiego Rectora. Naszego geniusza, którego poczynaniami przyjdzie nam kierować. Malachi jest wziętym dilerem antyków, który dostaje tajemnicze zlecenie od tajemniczej organizacji,  aby zbadał tajemnicze zabójstwo szlachcianki. Wszystko w tej grze do pewnego momentu jest w zasadzie tajemnicze. A kiedy przestaje takie być, gra przestaje urzekać. To co jeszcze mnie urzekło, to sama mistyka znaków, występująca w grze. Widać, ze twórcy poważnie podeszli do tematu i zgłębili tajniki wielu teorii spiskowych jak i teorii popularno-naukowych, spójnie łącząc wszystko ze sobą.

Malachi - nasz przystojniak

Malachi łyka sobie co jakiś czas Xanax, ma nieco obłąkańczy wzrok i szczerze mówiąc zastanawiało mnie, co jest jego tajemnicą, co skrywała jego osoba. A później również, co skrywała osoba kolejnego bohatera – przystojnego ex-żołnierza Walkera. (O twarzy niemieckiego aktora Tila Schweigera) Zabrzmi to pewnie co najmniej dziwnie, ale bohaterowie ci, jak i ich bliska relacja, uzależnili mnie od siebie. Muszę tu też przestrzec osoby uczulone na wątki gejowskie. Pozwólcie, że uczynię Wam przysługę i napiszę: jeśli jesteście homofobami – nie grajcie.

Manhattan jak żywy
Moebius jest grą posiadającą niespotykane dla gry przygodowej atrybuty. Mamy mianowicie do wykorzystania w rozgrywce telefon służący nam za bazę danych, zbiór dokumentów, ale także… źródło podpowiedzi. Jeśli tylko utkniemy w grze, w jednej z opcji telefonu znajdziemy opis dotyczący tego, co dokładnie teraz należy zrobić, aby popchnąć fabułę do przodu. Można oczywiście nie używać tej opcji, warto jednak nadmienić, że takie uproszczenie występuje. Na telefon od czasu do czasu przychodzą nam też smsy, na które odpisujemy. Kilkakrotnie trzeba też wykonać jakiś telefon. Gra oferuje nam też system punktacji. Przez wszystkich 7 rozdziałów zdobywamy punkty, które do niczego ostatecznie się nam nie przydają… Ale są. Jeszcze w kwestii uproszczeń: aby było jeszcze łatwiej, pod klawiszem spacji umieszczono również dostęp do hot spotów, które to jednak często zawodzą i się po prostu nie wyświetlają…  Mechanika odpowiada klasycznym point and clickom, choć nie obędzie się bez kilku małych „niegroźnych” czasówek. Niegroźnych, gdyż w grze nie można przegrać. To znaczy można umrzeć, ale… nie na długo. Zawsze dostaniemy kolejną szansę na zrehabilitowanie się w rozgrywce.

Walker - kolejny przystojniak
Niewątpliwie największą zaletą gry zaraz po tematyce (opinia odnośnie tematyki bardzo subiektywna) jest strona graficzna. Grafika jest naprawdę dopracowana. Tła są żywe, widzimy przechodzących za oknami domów ludzi, jeżdżące auta, mamy piękną animację rzeki (w Wenecji). Nawet postacie poboczne robiły „coś”, zamiast stać niemrawo, jak to często ma w grach miejsce. Podczas podnoszenia, czy brania przedmiotów, sekwencje te są realistyczne, mamy np. klękanie czy wspinanie się. Przerywniki w postaci cutscenek również mi się podobały. Niosły ze sobą dobrą grafikę i akcję. Lokacje, jakie mamy okazje odwiedzić to na przykład Kair, Manhattan, Paryż czy Zurych.


W grze jakiś humor jest. Określiłabym go przymiotnikiem... jakiś.
Ale żeby nie było zbyt bajecznie, cała ta otoczka graficzna ma bardzo duży problem z… postacią głównego bohatera. Otóż Malachi chodzi, jakby miał połamane nogi z trzech miejscach, cierpiał na lumbago i generalnie wyszedł z paraliżu po wątpliwej jakości rekonwalescencji… Nie mogłam na to patrzeć. Dodam też, że wszyscy męscy bohaterowie mieli za szerokie bary i za krótkie szyje, jakby wszyscy przesadzili na siłowni.

W przeciwieństwie do grafiki, o muzyce nie można powiedzieć wiele dobrego. Tło muzyczne oraz główny motyw na kolana nie rzuca. W trakcie gry wyczulone ucho może usłyszeć dźwięki skrzeczących mew, czy dzwonu kościelnego. To wszystko nieco ożywia grę, ale jak już wspomniałam, nic nie usprawiedliwi braku dobrego soundtracku. Voice acting również nie wypadł zbyt wiarygodnie. Nawet sam Malachi dysponował głosem, który kompletnie do niego nie pasował i nie potrafił wyrazić emocji. Chyba tylko Walker wypadł dobrze pod tym względem. Przy przeklikiwaniu dialogów, głosy często się na siebie nienaturalnie nakładały co utrudniało zrozumienie wypowiedzi. Ponadto nie wiedzieć czemu niektóre kwestie dało się przeklikać, a innych nie.


Na prawdę piękne tła
Niestety miłośnicy trudnych zagadek, nic w Moebiusie dla siebie nie znajdą. Gra jest intuicyjna, liniowa i nie stanowiąca większego wyzwania. Na pewno trzeba dodać, że brakuje w niej zagadek logicznych, a maksimum mózgu używamy, gdy rozwiązujemy zagadki poszczególnych bohaterów, jedynie dopasowując ich biografie do biografii innych, znanych osobistości.

Wszystko co napisałam o grze, może do niej zrazić. Uważam jednak, że nie ma co zwracać uwagi, na te drobnostki, gdyż gra jako całość bardzo mi się podobała. Krótko mówiąc: wyróżniała się czymś. Historia mimo, że zanosiła się na arcyciekawą wydaje się skończona na szybko. Ale nawet to nie zatrze moich pozytywnych wrażeń z gry. Bohaterowie mieli duszę, były emocje, było czekanie na to, co będzie dalej. Lokacje cieszyły oko. Grę przechodziłam spokojne 12 godzin, oglądając wszystkie elementy każdej lokacji. Sądzę, że da się ją przejść nawet w 9 godzin, ale choćby i te 9 godzin, jest dużym plusem gry, zważywszy na dzisiejsze czterogodzinne „akordówki”. Dodam też, że tak właśnie chciałabym widzieć przyszłość gier przygodowych: z ciekawą fabułą, z ciekawymi postaciami, z dobrą grafiką, ale i z wyższym poziomem trudności.


Możemy analizować bohaterów od strony wizualnej

+ grafika

+ tematyka
+ relacje bohaterów

- brak dobrego udźwiękowienia, dzięki któremu gra mogła wiele zyskać

- nudne zagadki „pseudologiczne”

Satysfakcja z gry: jest, ale bez przesady

Dla kogo: na pewno nie dla wielbicieli zagadek

7/10