31 grudnia 2016

Art of Murder: Klątwa Lalkarza

Zaczarowana jakąś magiczną… magią pierwszego Art of Murder z marszu rozpoczęłam grę w Klątwę Lalkarza – kolejną odsłonę przygód nieco mądrzejszej tym razem agentki FBI – Nicole Bonnet. I wiecie co? Jak na razie magia wciąż trwa.


Co tym razem w trawie piszczy

Rok po poprzednich wydarzeniach, Nicole dostaje kolejne zlecenie. I o ile cała gra jest zasadniczo ulepszona względem poprzedniczki, to historia mordercy należy moim zdaniem do słabszych. Nie jest też jednak najsłabiej. Ot mamy do czynienia z kolejnym seryjnym mordercą. Ma on na tyle wybujałą wyobraźnię, że swoje ofiary zwiesza pod sufitem na hakach, co ma symbolizować kukły. Pod ich zmasakrowanymi ciałami zostawia również za każdym razem misternie wykonaną laleczkę. Fabuła aż tak nie wciąga jak poprzednio, mimo to okraszona jest motywem klątwy, zemsty po 200 latach, a nawet rozmową z duchami.


Powiewik nowości

Już tuż po odpaleniu gry widać, że oprawa audiowizualna została podpicowana. Mamy do dyspozycji więcej ustawień grafiki, a w menu znajduje się miejsce, gdzie możemy powtórnie obejrzeć cutscenki, o ile je odblokowaliśmy w trakcie gry. Od razu jednak warto zmienić także ustawienia muzyki i przyciszyć ją względem dialogów i odgłosów. W przeciwnym razie całość nie brzmi dobrze, a głosy postaci są zagłuszane.


O ile w Sztuce Zbrodni musieliśmy klikać na postać, aby wydobyć z niej wszystkie informacje, to teraz do dyspozycji gracza pojawiły się opcje dialogowe. Sprawiło to wrażenie, że rozmowy są bardziej uporządkowane i wreszcie wiemy, kiedy wyczerpaliśmy wszystkie tematy. Nareszcie doczekałam się również dwukliku, który od razu przenosi Nicole do nowej lokacji. Warto jednak zaznaczyć, że zdarzą się miejsca gdzie tenże nie działa.

Tym razem będziemy również robić więcej zdjęć, zbierać więcej złomu, eee… przepraszam – więcej znajdziek i sama gra wydaje się też nieco dłuższa od poprzedniczki. Wcześniej Nicole była również bardziej pazerna, to znaczy brała znalezione przedmioty mówiąc „może mi się przydać, choć jeszcze nie wiem po co”. Tym razem nie zbiera już rzeczy na zaś. Czyżby wyleczyła się z nałogowego zbieractwa? Od czasu do czasu możemy również użyć swojego telefonu aby zadzwonić do naszej dobrej znajomej z pracy – Ruth, bądź do szefa. Możemy zadzwonić i popaplać, ale nie jest to zadanie obligujące.
W aucie już nie mapa, a GPS przenosi nas do innych lokacji


Więcej punktów IQ

Nicole wyraźnie zmądrzała i przestała zadawać idiotyczne pytania. Dużo lepiej radzi sobie z zagadkami i przeciwnościami losu. Niemniej wciąż słaba z niej istota w sensie fizycznym. Naprawdę nie sądzę, że ten akumulator był tak ciężki, aby trzeb było przewozić go rikszą… No ale nie wszystkie kobiety są tak mocarne jak ja :) Wraz ze zmądrzeniem agentki, dostała ona więcej czasówek oraz zadań logicznych. Zdarzą się też zwykłe zadania na zasadzie „połącz aby wyszła całość”, a także układanka z jednym pustym przesuwnym polem. Niby nieco trudniej niż poprzednio ale wciąż bez szaleństwa. No, chyba że otwieranie drzwi dokumentem prawa jazdy jest czymś normalnym… (A nie sądzę).
Pup puk? Jest tam kto? Mam młotek i nie zawaham się go użyć!

Ładnie, coraz ładniej

Tym razem tropem mordercy zwiedzi takie zakątki jak Kuba, Paryż, Marsylia czy hiszpańska Azarra. Dobrze jest widzieć Francję, gdy zamieszkiwała ją jeszcze zdecydowana większość… Francuzów, a na ulicach jeżdżą same Renaulty Megane . Widoczki też są ciekawe. Cutscenki również ewidentnie trącą unowocześnioną grafiką. Gdy zobaczyłam, jak światła samochodów „wędrują” po hotelowym suficie jednego z pokojów, na głos skomentowałam to następująco: jest miodzio. I naprawdę jest. Gdzieniegdzie skrzypią drzwi balkonowe, zasłona powiewa na wietrze, gdzieś lata sęp (oby nie w oczekiwaniu na mnie), a ruch uliczny jest jeszcze bardziej żywy. Nicole początkowo jest nawet podwożona do wybranych lokacji. Prawdopodobnie nowy szef bał się, że podzieli los poprzedniego i wolał przydzielić Nicole kierowcę. Gdy nasza pani detektyw przechodzi po kawałkach szkła, to również jest to słychać. Szkoda tylko, że gdzie by się nie włamała, to tupie tymi butami na obcasie, jakby sama się prosiła o kłopoty. A może ma problemy ze słuchem i sama tego nie słyszy. Nie wiem.

Cutscenki są zdecydowanie bardziej dynamiczne niż poprzednio

Klątwa lalkarza to progres w zakresie audio jak i grafiki. Nie jakiś kamień milowy, ale jednak grało się przyjemniej, gdy muzyka była bardziej niż dotąd zróżnicowana, a ruch ust bohaterów w końcu zgadzał się z tym, co słyszały moje uszy. Jednak jest to wciąż ten sam, dobry Art od Murder. Nieco dłuższy, nieco bardziej przemyślany, ale ten sam. Pora na razie odetchnąć od świata Nicole Bonnet, a za jakiś czas przyjrzeć się ostatniej części jaką są Karty Przeznaczenia. Z przyjemnością ponownie zanurzę się w przygodzie wraz z Nicole. Mam mała nadzieję, że będzie ona jednak nieco bardziej mroczna niż poprzednie odsłony.

8/10

Data premiery: 13.02.2009